środa, 9 listopada 2011

A gdy słowa ranią?


A gdy słowa ranią
gdy zbryzgują
śnieżnobiałe puchy
i drobne pajęczynki
misternie latami tkane

gdy wykrzykiwać trzeba
z trzewi
wciąż nierozumianym

gdy już nie wiesz
jak
i co powiedzieć

Kładę na szalę
nasze niespotkanie się
tam
w tej śmierci
po życiu






***

wtorek, 18 października 2011

Koty jak poduchy uśmiechają się do mnie cd.

Spojrzała na niego z lekka otępiale. Powoli zalewała ją świadomość, że to nie jest jednak jakiś pokręcony żart. Nie śni. Nie  otworzą się też nagle drzwi szafy, nie wyprysną się z niej przyjaciele sypiąc na jej misternie poskręcane loki konfetti jak popiół i nie zakrzykną ile sił w płucach gromko: „mamy Cię”.

-...nie śnię- wyszeptała ledwo słyszalnie, ale tak namacalnie, że słowa te osiadły na jej ciele drobnymi ciarkami. Koty były prawdziwe, noc za oknem wręcz lepka. Patrzyła, jak na łóżku, obok garnka połyskującego lustrem wody pojawia się pasiasty, landrynkowy ręcznik, zaraz po nim stosik białych, szpitalnych rękawiczek. „Winylowe czy lateksowe?”, przekrzywiła głowę lekko mrużąc oczy i próbując je zdefiniować, na lateks ma uczulenie, ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie w tej sytuacji? Obok rękawiczkowego chaosu pojawił się duży miś, z ogromnymi, guzikowymi wszywkami miast oczu, z tłoczonym orłem i metalową obwódką w każdym dyndającym nieznacznie okoguziku. Wpatrywali się teraz w siebie równie wielkimi oczyma, ale za chwilę jej uwagę przykuł wypolerowany na wysoki połysk, srebrny przedmiot. Jaśniał niespokojnym, zimnym światłem, a wraz z nim rozświetliła się też  twarz jego właściciela, aż po granice absurdu. Z namaszczeniem położył go obok całej reszty gładząc delikatnie, niezauważalnie prawie, chwilę jeszcze popieścił wzrokiem i zaraz też spojrzał jej prosto w twarz. 
Taak, strach ma wielkie oczy…


autor: Diana Chyrzyńska




*CDN*

sobota, 16 lipca 2011

Koty jak poduchy uśmiechają się do mnie

...Proszę...
Jego zamglone oczy ucieleśniały psią prośbę o resztki jedzenia. Leżała na wybebeszonym, wielkim łóżku. Było naprawdę ogromne, jak jego właściciel. Twarde i mocno sfatygowane. Dookoła walały się misie...różnej maści, pochodzenia, wielkości i stopnia zużycia. 
-Pamiątki z podróży- powiedział wcześniej, biorąc do ręki małego, szarego.
-Ładne-stwierdziła zaglądając innemu, wytartemu misiowi prosto w paciorkowe oczka.

...Proszę...
Pokręciła głową. Smutek zalał mu oczy.

...Proszę, co ci szkodzi???...
"Twoje tłuste koty mi szkodzą", pomyślała, ale tylko skinęła głową z rezygnacją, byleby znów nie zabrzmiało jego żałosne skomlenie. Rozbłysnął nagle, klasnął w dłonie i pobiegł, a raczej poczłapał do kuchni. Tłuste koty olbrzymy badały jej nagość. Wstydziła się ich jak samego Pana Boga. Gdy wchodzili do mieszkania wyprysły na klatkę schodową i wszystkie co do jednego śmiały mu się bezczelnie w twarz. Zezłościł się, zsapał, a jego ciężkiej kroki mącąc ciszę dudniły i biły po ścianach jak  w opuszczonym szpitalu. Była może 2 w nocy. Pewnie i tak wszyscy sąsiedzi znają na pamięć scenariusz powrotów do domu przebrzmiałego baletmistrza alkoholika. Słoniowy, rozszurany człap plus stukot damskich szpileczek. Potem rytualny taniec poskramiający drwiących z niego braci mniejszych. Pewnie nikogo już to nie dziwi, nie wzrusza...

Koty jak olbrzymie poduchy obstąpiły ją, czekając obojętnie. Otworzyły szerzej ślipia gdy wrócił roziskrzony, niosąc olbrzymi, aluminiowy garnek wody.



fot. Paweł Sujecki




*CDN*

piątek, 8 kwietnia 2011

Kochając...


 Czekam na Ciebie skórą zniecierpliwioną...
 Wnętrzem rozkołysanym, bezpańskim, wilgotnym.

Czekam choć karykatury cienia Twego, tej zgarbionej poczwary, przyczajonej lubieżnie w zapomnianym kącie mych myśli.  Czekam warg Twych goryczą nabrzmiałych i dłoni palących jak piętno.  Zawiśnij nade mną w ten jasny sekundy ułamek. Liliami odurzaj białymi, aż zemdlisz oczy, zapędzisz w półsen ociężały. Chłostaj jak zawsze po twarzy… zaprzeczeniem, niekochaniem, obrzydzeniem…

Odpowiem Ci sobą…  
Litanią jęków gardłowych, ściśniętych… i krzyków wbijanych w poduszkę jak ostrza.


olej na płótnie ( wersja szkicowa)  Jakub Kujawa

***

środa, 30 marca 2011

poniedziałek, 21 marca 2011

Dziadzio Gienio radzi

Kochana moja M.
Postanowiłem napisać Ci kilka wskazówek, cóż, mam swoje lata i tonę wypracowanego doświadczenia z tymi facetami, może będziesz moją godną następczynią? Na zachętę powiem Ci, że to świetna zabawa, a i mogę dzięki niej pozwolić sobie na rzeczy, o których mógłbym sobie tylko pomarzyć w przypadku mojej skromnej emerytury. Ale do tematu, najgorsze jest to, że przestaje pamiętać, dla którego jestem zaniedbywaną mężatką, dla którego wyposzczoną rozwódką, a dla którego cnotliwą wdową, co bez kija nie podchodź. Wnuk radził mi założyć zeszycik i tak też zmuszony byłem uczynić. Ostatnio dla ułatwienia bazuję na tym, że jestem starsza i mam chłopca, co chodzi do szkoły dzięki temu mogę ( muszę) jęczeć i wyrażać swoje rozkosze cicho. Na początek, jak któryś będzie Ci chciał kupić wibrator, to najlepiej namawiaj na analny, zwykły tak nie zaciekawia. Napisz mu, że masz taki pomysł: niech Ci prześle kod Orange, ty sprzedasz go koleżance i kupisz sobie w Sekszopie taki, jaki będzie Ci odpowiadał. (Co ja piszę, oj dziadku, dziadku!). Gdyby chciał od Ciebie listy miłosne, to napisz, że wolisz bezpośredni kontakt smsami, to oczekiwanie na odpowiedź te parę minut, to takie podniecające. ( Bo wtedy z kodu Orange nici).Pamiętaj kochana M. JEGO penis jest najgrubszy, najdłuższy, język najdelikatniejszy. W ogóle jest taka zasada, że mężczyzna jest NAJ. On ma KUTASA, a nie kutasika, za to Ty masz cipeczkę, pizdeczkę. Niech się czuje jak Ogier. (co ja pletę za farmazony?) No i lubisz połykać jego spermę (smacznego). Ile ja się nałykałem… ale o tym w następnym liście!
Przytulam się do Twoich cycuszków. W sennych marzeniach oczywiście, inaczej bym nie śmiał, moja droga M.
Kochaj ludzi!
Twój na zawsze Eugeniusz.

zdjęcie


***

poniedziałek, 28 lutego 2011

Piąta rano

"Jest piąta rano
dziwki poszły spać
niecodzienny to widok..."

Leżę otulona półmrokiem, wciskając nos pomiędzy dwie ciepłe, obfite piersi. Jej spokojny oddech jest dla mnie najmilszą kołysanką, bicie serca łagodnym tykaniem zegara odmierzającego bezpieczny czas. Któraś przywiera mi do pleców mamrocząc coś i zamaszyście zarzucając nogę na biodro. Uśmiecham się, z jej stopy zwisa smętnie czerwona szpileczka, kołysząc się przez chwilę miarowo. Nie mogę zasnąć, choć zmęczenie wlało się ołowiem w powieki, a ciało wtłacza się w materac  ciężkie i otępiałe. Wsłuchuję się w muzykę oddechów, łaskawie pozwalając myślom zbłąkanym biec tam, gdzie tylko zapragną. Zazwyczaj nie śpię w tej plątaninie pijanych, macanych pospiesznie przez całą noc ciał. Kierowca jako ostatnią odwozi mnie za dwie dychy pod samą klatkę schodową. Zdejmuję buty i na palcach wspinam się po schodach by jak najszybciej położyć się obok Niego. Ale ten czas już przeminął... Łóżko straszy mnie niezmąconą pościelą, pokój kąsa brakiem Jego obecności. Nie śpię tam. Teraz one są moją rodziną. Spłakane, szalone kobiety o sercach i ciałach pojemnych jak dzbany... Na jak długo?
Nie wiem...


fot.  Erwin Olaf 


***

czwartek, 24 lutego 2011

Klatka

Zamknęłam się
w czterech ścianach Ciebie

Patrosząc noce
skradzioną obecnością
przebrzmiałe

Piorąc ciało znoszone
powłoki łatane
zszarzałe

Wyżymając umysł
resztką świadomości
spęczniałą

Wyglądając...
oczy wypatrując







***



DRUGI POKÓJ
 foto. Katarzyna Chmura-Cegiełkowska

wtorek, 22 lutego 2011

Zmierzchem


Wczorajsze intencje
jak zgasłe ideały

Zmurszałe odpowiedzi
jak dźwięki pozytywki

Kręcę się wkoło
dławiąc niepokojem





***

poniedziałek, 21 lutego 2011

A gdyby tak wyrzygać wszystko


Tu pleśnieć będą niestrawione resztki przeszłości
gnić obrazy z mej obolałej głowy
Nie poślizgnij się, drogi gościu przypadkiem
i...
witaj






***