wtorek, 18 października 2011

Koty jak poduchy uśmiechają się do mnie cd.

Spojrzała na niego z lekka otępiale. Powoli zalewała ją świadomość, że to nie jest jednak jakiś pokręcony żart. Nie śni. Nie  otworzą się też nagle drzwi szafy, nie wyprysną się z niej przyjaciele sypiąc na jej misternie poskręcane loki konfetti jak popiół i nie zakrzykną ile sił w płucach gromko: „mamy Cię”.

-...nie śnię- wyszeptała ledwo słyszalnie, ale tak namacalnie, że słowa te osiadły na jej ciele drobnymi ciarkami. Koty były prawdziwe, noc za oknem wręcz lepka. Patrzyła, jak na łóżku, obok garnka połyskującego lustrem wody pojawia się pasiasty, landrynkowy ręcznik, zaraz po nim stosik białych, szpitalnych rękawiczek. „Winylowe czy lateksowe?”, przekrzywiła głowę lekko mrużąc oczy i próbując je zdefiniować, na lateks ma uczulenie, ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie w tej sytuacji? Obok rękawiczkowego chaosu pojawił się duży miś, z ogromnymi, guzikowymi wszywkami miast oczu, z tłoczonym orłem i metalową obwódką w każdym dyndającym nieznacznie okoguziku. Wpatrywali się teraz w siebie równie wielkimi oczyma, ale za chwilę jej uwagę przykuł wypolerowany na wysoki połysk, srebrny przedmiot. Jaśniał niespokojnym, zimnym światłem, a wraz z nim rozświetliła się też  twarz jego właściciela, aż po granice absurdu. Z namaszczeniem położył go obok całej reszty gładząc delikatnie, niezauważalnie prawie, chwilę jeszcze popieścił wzrokiem i zaraz też spojrzał jej prosto w twarz. 
Taak, strach ma wielkie oczy…


autor: Diana Chyrzyńska




*CDN*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdego słowa cień...
nić myśli wysnutą, splątaną... :)